Bezpieczny wyjazd w teren

Bezpieczny wyjazd w teren

Zbliżająca się dużymi krokami wiosna zachęca nas do opuszczenia hali i wyjazdu w teren. Samotny, relaksacyjny spacer ze swoim koniem lub wycieczka z przyjaciółmi ze stajni i ich wierzchowcami… lato to idealna pora roku, żeby korzystać z takich wyjazdów. Ale czy na pewno jest to dostępne dla każdego jeźdźca?

Konie z natury doskonale czują się w otwartych przestrzeniach, nieograniczonych płotami, budynkami. Mają bardzo silnie rozwiniętą klaustrofobię i lęk przed ograniczeniem przestrzeni. Są stworzone do tego, aby przemierzać wiele kilometrów dziennie w poszukiwaniu pożywienia, wody, odpowiedniego miejsca na odpoczynek. Mieszkając na otwartych przestrzeniach mają możliwość praktycznie nieograniczonej ucieczki w momencie zagrożenia. Podróżując wraz ze swoim stadem są bezpieczne, wolne, szczęśliwe…

Jednak nie każdy koń urodził się jako dziko żyjący rumak. W zasadzie, spotkanie prawdziwie dzikiego stada stało się „atrakcją turystyczną”. Posiadamy konie dla własnych potrzeb i w zależności od upodobań, mamy wierzchowce z ras bardziej prymitywnych lub tych szlachetnych. Krzyżując geny w odpowiedni sposób hodowcy dążą do stworzenia konia-ideału, który będzie osiągał sukcesy na międzynarodowych arenach.

Nie trudno zauważyć kontrast, pomiędzy tym, czego my, ludzie, szukamy w jeździectwie, a tym jakie są naturalne potrzeby końskiego gatunku. Mimo, że źrebię urodziło się jako przyszły sportowiec w nowoczesnej stajni, „zew natury” będzie przez niego przemawiał przez całe jego życie. Oczywiście nie namawiam nikogo, żeby wypuścić swoje konie na wolność i sprawdzić, czy sobie poradzą i przeżyją! Tym wstępem chciałam tylko przypomnieć o naturalnej potrzebie otwartych przestrzeni i przemieszczania się, jaka jest zapisana w końskich genach.

Jeżeli czujemy się zmotywowani do tego, żeby wyjechać na grzbiecie swojego konia poza teren ośrodka, warto się zastanowić, czy to rozsądny pomysł przede wszystkim pod kątem bezpieczeństwa. Widziałam wiele sytuacji, które były nieprzemyślane i niebezpieczne, a których można było uniknąć stosując się do kilku punktów, o których piszę w tym artykule. Zachęcam więc do wzięcia pod uwagę krótkiej checklisty, zanim zdecydujecie się na wyjazd w teren.

Czy Twój koń jest bezpieczny do jazdy w łatwych, znanych warunkach, takich jak roundpen, hala, ujeżdżalnia?

W otwartym terenie, na dużej przestrzeni problemy mogą być znacznie większe, niż na znanym placu. Kiedy wsiadasz na konia młodego, po dłuższej przerwie od treningów lub niepewnego, poćwicz chwilę na ujeżdżalni. W taki sposób sprawdzisz, czy koń jest na tobie skupiony, czy wasze relacje są prawidłowe, czy sprzęt jest dobrze dopasowany. Zobaczysz też, jaki poziom energii ma dzisiaj twój czterokopytny i będziesz w stanie skupić go i wyciszyć w łatwych warunkach. Tutaj dobrze sprawdza się krótka praca z ziemi w formie rozgrzewki, jako fizyczne i psychiczne przygotowanie do jazdy. Zarówno konia jak i jeźdźca.

Czy masz kontrolę nad tempem i kierunkiem we wszystkich chodach, oraz czy potrafisz zwolnić i zatrzymać swojego konia?

Bez względu na to, czy koń niesie wędzidło, ogłowie bezwędzidłowe czy kantar treningowy, powinien być sterowny. To znaczy, że rozumie podstawy zmian kierunku, przejść, zatrzymań, w tym zatrzymań przy użyciu wodzy pośredniej. Nawet jeżeli zamierzasz jechać w zastępie za innymi końmi, może zdarzyć się sytuacja, kiedy na chwilę będzie trzeba przejąć kontrolę nad swoim koniem. Może się spłoszyć lub odłączyć od zastępu. Będzie trzeba też pilnować bezpiecznej odległości między końmi. Jeżeli twój wierzchowiec nie jest choć w podstawowy sposób sterowny, może to być ryzykowne.

Czy Twój koń jest silnie związany ze stadem i musisz trenować go w obecności innych koni?

Pełni entuzjazmu idziemy na pastwisko po naszego zwierzaka. Mamy plan treningowy i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że nasz ulubieniec niechętne odchodzi z nami od stada. Zatrzymuje się w trakcie prowadzenia, a kiedy koledzy znikają mu z oczu zaczyna się robić gorąco. Głośno rży nam do ucha, kręci się dookoła, jest spięty, a my musimy uważać żeby nas nie potrącił. Znacie taką sytuację? Prawdopodobnie koń nie czuje się jeszcze wystarczająco bezpiecznie przy człowieku i za wszelką cenę będzie chciał wrócić do swoich przyjaciół. Prawdziwym wyzwaniem jest wtedy kontrola emocji. Jeżeli poczujecie, że narasta w was niepewność, lęk, irytacja, to nic dobrego z tego nie będzie. Warto przygotować konia do tego, że czasami będziecie we dwoje, bez reszty stada. Wyciszenie emocji, energii, skupienie konia na sobie i na jakimś zadaniu przyspieszy proces nawiązywania połączenia między wami. Dobrze sprawdza się wtedy zarządzanie końskimi nogami i przestawianie ich w różnych układach. Okrążanie ze zmianami kierunków, odangażowanie zadu z bezpiecznej odległości, zwiększanie swojej przestrzeni osobistej poprzez wycofywanie konia na co raz to większą odległość. Najlepiej, jeżeli człowiek nie rusza przy tym swoimi nogami. Początkowy etap pracy nad relacją można rozpocząć w niewielkiej odległości od stada, a następnie stopniowo oddalać się od niego, aż koń będzie w stanie skupić się na was i zrelaksować bez obecności innych koni.

Kiedy już jesteśmy w terenie, również może załączyć się potrzeba szybkiego powrotu do stajni. Łatwo możemy się znaleźć w sytuacji, kiedy koń powolnie i leniwie idzie z nami na spacer w kierunku przeciwnym do ośrodka, a kiedy znajdziemy się na drodze powrotnej, nagle jakby przypomniał sobie o rozgrzanym żelazku w domu. Napnie całe ciało, zdejmie z nas uwagę, przyspieszy kroku, może zacząć caplować i rżeć. Od tego momentu do niekontrolowanego, szybkiego galopu w stronę stajni dzieli nas tylko moment. Można wtedy zastosować elementy aktywnego spaceru i zająć umysł i nogi konia zadaniami, na przykład serpentyny dookoła drzew, chody boczne, ciasne wolty. Być może uda się przełączyć jego psychikę z prawej do lewej półkuli, czyli do stanu, w którym nie działają instynkty a koń zaczyna myśleć i się uczyć. Jeżeli to za mało, zawsze można zejść na chwilę z siodła i przepracować to z ziemi w podobny sposób, jak w poprzednim przypadku, kiedy koń nie chce odejść od stada. To nie prawda, że „damy mu wtedy wygrać”. Nie chodzi o to, aby zaciskać zęby i toczyć „walkę” z koniem o to, „kto tu rządzi”. Nawet, jeżeli według nas taką potyczkę wygramy, to efekt będzie złudny. Tak naprawdę będzie dwóch przegranych w tym pojedynku. Tak samo koń jak i jeździec. Następna taka niekontrolowana sytuacja może nastąpić szybciej i bardziej spektakularnie. Lepszym rozwiązaniem jest zejść na chwilę i dać swojemu koniowi wsparcie, ponieważ to, czego mu brakuje to poczucie bezpieczeństwa. Karanie i frustracja tylko upewnią go w przekonaniu, że trzeba się ratować. Jeżeli emocje konia są zbyt duże, aby je wyciszyć, nic się nie stanie, jeżeli odprowadzimy konia z ziemi do stajni.

Ważne jest to, co zrobimy zaraz po powrocie. Puścimy konia do stada, damy kolację, wygodę i spokój? W taki sposób tylko upewnimy go, że w terenie było strasznie i całe szczęście, że już wróciliśmy. Można łatwo odwrócić scenariusz. Wygodę i nagrodę damy koniowi w terenie zatrzymując się na jeden dłuższy lub kilka krótkich popasów. Można zsiąść, poluzować popręg i „popaść” się razem z nim, jak to robi ze swoim stadem w naturze przez większość doby. Wspólne spędzanie czasu jest bardzo istotną częścią czterokopytnego życia. Po powrocie do stajni tej wygody nie dajemy od razu. Można zabrać konia na chwilę na ujeżdżalnię, przegalopować kilka okrążeń na placu, poprosić o kilka ćwiczeń. Dobrym nawykiem jest chłodzenie końskich nóg po jeździe, można więc zahaczyć o myjkę a dopiero potem odprowadzić konia na pastwisko. Sposób, w jaki zdejmujemy kantar na łące także ma znaczenie. Zanim puścimy konia wolno, warto ugiąć lekko jego głową w waszą stronę, pogłaskać po czole, delikatnie zdjąć halter i odejść zdecydowanym krokiem. W taki sposób będziemy uczyli go, żeby czekał przy nas przez chwilę, zanim pójdzie z powrotem do kolegów.

Jak często Twój koń się płoszy?

Jeżeli widzisz, że twojemu koniowi brakuje odwagi i odskakuje od każdej gałązki czy kałuży, poświęć chwilę na habituację. Możesz zmniejszyć jego strach do takich przedmiotów, odczulając go na frędzelki na końcu bacika, leżącą niebieską folię, leżące na ziemi hula hop – tego typu przedmioty będą przypominały to, co może spotkać w terenie. Stojąc w bezpiecznej odległości od konia, na wysokości jego szyi, można powili i rytmicznie, stopniowo zbliżać i oddalać przedmiot do konia, aż zaakceptuje jego dotyk, a następnie wyluzuje całe ciało, zdejmie z niego uwagę, uszy skieruje do przodu. Pojawi się też sygnał żucia i lizania pyska. W przypadku straszaków leżących na ziemi, można prosić konia naprzemiennie o kilka kroków do przodu i do tyłu, aż odważy się sprawdzić, co to takiego. Dotknie kopytem, wibrysami lub pyskiem. W miejscu strachu zacznie pojawiać się ciekawość, a może nawet chęć zabawy, na przykład branie zabawki do pyska czy przesuwanie jej kopytami. Można poprowadzić proces habituacji do momentu, aż koń zaakceptuje to, że stoi w bliskiej odległości przedmiotu, który go niepokoił, albo stanie na nim czterema nogami. To wszystko zależy od sytuacji, od konia i tego ile macie czasu danego dnia. Nie jest ważne, w jakiej odległości od przedmiotu zakończysz ten trening, najważniejsze jest, żeby zaszedł proces habituacji na danym poziomie. Jeżeli zbyt wcześnie zakończymy zajęcia i odejdziemy od przedmiotu, kiedy koń jeszcze nie zrelaksował się i pozostał w lekkiej niepewności, kolejne spotkanie z tym straszakiem będzie tak samo dużym wyzwaniem albo nawet większym.

Jak koń zachowuje się podczas wsiadania?

Bezpieczeństwo podczas wsiadania to bardzo istotny i dość szeroki temat. Właśnie podczas wsiadania w siodło dochodzi do wielu niebezpiecznych wypadków, ale też moment wsiadania dużo mówi o naszym koniu. Powinniśmy mieć opanowane wsiadanie ze schodków, ale też ziemi i z obu stron. Jak wiadomo, wsiadanie ze schodków jest znacznie bardziej przyjazne dla końskiego grzbietu. Jednak może zdarzyć się sytuacja, że będziemy musieli zejść w terenie, lub… zejdziemy w szybki i niezaplanowany sposób 😉 Może się okazać, że mamy problem z tym, żeby wsiąść na konia z ziemi. Będzie kręcił się nogami, zacznie się denerwować. Może być tak, ze z jakiegoś powodu lepiej będzie wsiąść z prawej strony na konia (uraz kostki, problem z puśliskiem) i jeżeli nie przepracowaliśmy tego wcześniej, to może się okazać, że z terenu wracamy pieszo.

Spacery

Fantastyczną alternatywą dla wyjazdów w teren są wspólne spacery w ręku. Możesz pokazać swojemu koniowi jak wygląda świat poza stajnią, ale też wykonywać wiele rozwijających ćwiczeń z ziemi. Oprócz tego ciekawym urozmaiceniem będzie chodzenie między gałązkami, przekraczanie leżących kłód na ziemi, wchodzenie do kałuży lub jeziora, stawianie kopyta na pieńku. Wszystko to przygotuje wasze konie to tego, aby kiedyś były odważnymi i ciekawymi świata wierzchowcami. Jednak największą zaletą takich spacerów jest zaufanie, jakie powstanie między wami a waszymi końmi.

Są konie, które lepiej się czują w terenach niż na placu. Zajęcia na ujeżdżalni są dla nich nudne i bezcelowe. Można z nimi ćwiczyć wiele elementów jeździeckich w otwartej przestrzeni, na łące lub w lesie. Alois Podhajsky podkreśla, że każdy koń, bez względu na specjalizację, powinien trenować w terenie. Ma on wtedy naturalną i niewymuszoną motywację do ruchu. Tak więc polecam każdemu jeźdźcowi i jego koniowi wyjazdy w teren. Najważniejsze jednak, żeby były nie tylko atrakcyjne, ale też bezpieczne.

Ola Najman

fot. Cecylia Łęszczak

Możesz również polubić